Marzenia się po prostu ma. Co jednak, jeśli… jeśli się zawiedziemy?
Jeśli coś wyjdzie nie po naszej myśli? Co wtedy?
7 grudzień, 2011r.
Moje pierwsze konkursy w Pucharze
Kontynentalnym. Kurczę, jak to fajnie brzmi, prawda? Właśnie – sęk w tym, że
tylko brzmi, bo najzwyczajniej w świecie… okazało się, że nie potrafię tyle, co
inni, że nie mam formy. Absolutnie żadnej.
Kolejny lot, który kończył się
mniej więcej na buli, kolejne śmiechy, poniżania. Ale wiecie co? Ja zbyt wiele
przeszedłem, by wtedy po prostu się poddać i jeśli postanowiłem, że zostanę
skoczkiem, to tak się miało stać, a ci, którzy wówczas kręcili z pobłażaniem
głową, będą jeszcze na mnie patrzeć z najwyższym zachwytem.
A tego dnia – po następnym
zawalonym występie – siedziałem po prostu i
patrzyłem jak jakaś wesoła gromadka moich rywali (o dużo lepszej
dyspozycji), przechodzi sobie, potrącając wszystkich możliwych kibiców, ale
przecież nikogo nie przeprosili, bo Austryjaków – rzecz jasna – na to po prostu
nie stać.
Byłaś ich ofiarą, Meg. W ręku trzymałaś plastikowy kubek, w którym
znajdowała się świeża, gorąca kawa z mlekiem. Też taką uwielbiałem. No pod
warunkiem, że ją piłem, bo w tym wypadku sprawa przedstawiała się nieco
inaczej. Nim się zorientowałem – na moich kolanach wylądowała parująca
ciecz, która parzyła mnie w nogi, a ty sama upadłaś obok.
Oni nie raczyli chociażby
spojrzeć i spytać, czy nic ci się nie stało, ale może to i lepiej, prawda?
Wiem, wiem – nasze pierwsze
spotkanie było wprost fatalne. Szczególnie, biorąc pod uwagę fakt, iż twój
ówczesny chłopak podszedł do ciebie, czule objął cię ramieniem, a mi
zapierdolił w pysk – jakbym to ja był przestępcą. Oj dobra, zdajesz sobie
sprawę z tego, że zawsze miałem go za debila. Ty chciałaś mu wszystko wytłumaczyć,
ale nie słuchał, tylko zabrał cię, a ja doszedłem do wniosku, że jedynym
znakiem po tobie, były moje nadal parujące spodnie, które już do niczego się
nie nadawały.
I weź tu człowieku staraj się rozpoznać przeznaczenie, kiedy zostaje w
całości zalane gorącą kawą.
Czarną, z mlekiem. Taką, którą już wkrótce piliśmy tylko razem.
_______________________
No faktycznie krótko, aczkolwiek treściwie ;) No chłopak Meg nie powinien przywalać Andiemu w twarzyczkę, to nie jego wina :D Mógł chociaż sprawdzić, kto był oprawcą, a nie walić na oślep :D ach,ci faceci...
OdpowiedzUsuńI jego znajomość z dziewczyną rozkwitnie, co nie? Tak wnioskuję po tytule i po tym, że już niedługo razem pili ulubioną kawę ;)
Andi, nie załamuj się...Jeszcze pokażesz innym, że potrafisz skakać!
Wiesz, że prawie zapomniałam, że jest umierający?
Pozdrawiam! ;* [wellingerandreas]
Jejciu kochana. Nie wiem co napisać. Biedny Andi, nie dość, że się z niego śmieli, bo skoki mu nie wychdziły, to jeszcze kawa wylądowała na jego spodniach. Co gorsza. Taka jaką lubi. No i biedaczka jeszcze pobili.
OdpowiedzUsuńHm. Meg pojawi się w jego życiu na dłużej? :) Z jednej strony dobrze, bo on będzie w końcu szczęśliwy. Z drugiej jednak strony, jak on umrze, to ona będzie kolejną osobą, która będzie cierpieć.
Pozdrawiam :**
Jak masz chwile, to zapraszam do mnie:
http://na---zawsze.blogspot.com
Piękny- fatalny dzień. Andiemu skoki nie wychodziły, został oblany kawą, za to spotkał Meg. Miłość jego życia? :)
OdpowiedzUsuńCzyli jak się domyślamy z czasem będzie tylko lepiej - i w karierze, i w życiu osobistym :)
OdpowiedzUsuńAczkolwiek mało udany początek znajomości.
Dasz radę ze wszystkim. Wierzymy w Ciebie :)
Ale żeś zrobiła tyranów z tych Austriaków! Jeśli to był kontynental to tam przecież mógł być Stefan Kraft, a to chodzący aniołek jest^^ chyba mi nie zaprzeczysz?
OdpowiedzUsuńNo ale paradoksalnie przyczynili się do czegoś pożytecznego i nasz biedny, sterany życiem Andi poznał swoją pierwszą (?) miłość.
Szkoda, że my już wiemy jak się później potoczy jego życie i nie potrafimy (okej, ja nie potrafię) cieszyć się tymi szczęśliwymi wspomnieniami...
No ojej, ojej. Krótkie to straszliwie. Ale cóż. I tak fantastyczne.
OdpowiedzUsuńFaktycznie niespecjalnie wypadło im to pierwsze spotkanie. Ale przecież nieważne jak się zaczyna, tylko jak kończy.
Oj, Welli - przecież każdy zaczyna od ostatnich miejsc w kontynentalach, a jak się ma kilkanaście lat to tym bardziej nie jest powód do wstydu.
buziaki ;**
Krótkie, ale ma w sobie coś takiego, no nie wiem, nie umiem tego określic. Biedny Andi, całe życie pod górkę, a kiedyś zostanie mu to wynagrodzone, nie?
OdpowiedzUsuń