niedziela, 2 marca 2014

Wspomnienie piąte, które jest nagłym i dość niespodziewanym początkiem czegoś pięknego i pociągająco nieznanego.


Marzenia się po prostu ma. Co jednak, jeśli… jeśli się zawiedziemy? Jeśli coś wyjdzie nie po naszej myśli? Co wtedy?

 

7 grudzień, 2011r.

Moje pierwsze konkursy w Pucharze Kontynentalnym. Kurczę, jak to fajnie brzmi, prawda? Właśnie – sęk w tym, że tylko brzmi, bo najzwyczajniej w świecie… okazało się, że nie potrafię tyle, co inni, że nie mam formy. Absolutnie żadnej.

Kolejny lot, który kończył się mniej więcej na buli, kolejne śmiechy, poniżania. Ale wiecie co? Ja zbyt wiele przeszedłem, by wtedy po prostu się poddać i jeśli postanowiłem, że zostanę skoczkiem, to tak się miało stać, a ci, którzy wówczas kręcili z pobłażaniem głową, będą jeszcze na mnie patrzeć z najwyższym zachwytem.

A tego dnia – po następnym zawalonym występie – siedziałem po prostu i  patrzyłem jak jakaś wesoła gromadka moich rywali (o dużo lepszej dyspozycji), przechodzi sobie, potrącając wszystkich możliwych kibiców, ale przecież nikogo nie przeprosili, bo Austryjaków – rzecz jasna – na to po prostu nie stać.

Byłaś ich ofiarą, Meg.  W ręku trzymałaś plastikowy kubek, w którym znajdowała się świeża, gorąca kawa z mlekiem. Też taką uwielbiałem. No pod warunkiem, że ją piłem, bo w tym wypadku sprawa przedstawiała się nieco inaczej. Nim się zorientowałem – na moich kolanach wylądowała parująca ciecz, która parzyła mnie w nogi, a ty sama upadłaś obok.

Oni nie raczyli chociażby spojrzeć i spytać, czy nic ci się nie stało, ale może to i lepiej, prawda?

Wiem, wiem – nasze pierwsze spotkanie było wprost fatalne. Szczególnie, biorąc pod uwagę fakt, iż twój ówczesny chłopak podszedł do ciebie, czule objął cię ramieniem, a mi zapierdolił w pysk – jakbym to ja był przestępcą. Oj dobra, zdajesz sobie sprawę z tego, że zawsze miałem go za debila. Ty chciałaś mu wszystko wytłumaczyć, ale nie słuchał, tylko zabrał cię, a ja doszedłem do wniosku, że jedynym znakiem po tobie, były moje nadal parujące spodnie, które już do niczego się nie nadawały.

I weź tu człowieku staraj się rozpoznać przeznaczenie, kiedy zostaje w całości zalane gorącą kawą.

Czarną, z mlekiem. Taką, którą już wkrótce piliśmy tylko razem.
 
_______________________
No to tu się Madzia długością popisała. Nie ma co.
I wiecie co? To już półmetek. Będzie prolog+10 wspomnień+ epilog. Ojej. A co jest jeszcze śmieszniejsze? Madzia ma już tylko jedno wspomnienie zapasu. Niemniej trudno, ja obiecuję Was nie zawieść, stworzę sobie nowy zapas. Bo już przecież tak blisko do mety...
Dobra, nie gadam. Kończę ferie, a z historii nie umiem praktycznie nic. To tylko ja tak potrafię - nie uczyć się tylko pisać całkowicie INNE i NOWE (o zgrozo!) rzeczy. Wrr.
Dobra, nie gadam już.

7 komentarzy:

  1. No faktycznie krótko, aczkolwiek treściwie ;) No chłopak Meg nie powinien przywalać Andiemu w twarzyczkę, to nie jego wina :D Mógł chociaż sprawdzić, kto był oprawcą, a nie walić na oślep :D ach,ci faceci...
    I jego znajomość z dziewczyną rozkwitnie, co nie? Tak wnioskuję po tytule i po tym, że już niedługo razem pili ulubioną kawę ;)
    Andi, nie załamuj się...Jeszcze pokażesz innym, że potrafisz skakać!
    Wiesz, że prawie zapomniałam, że jest umierający?
    Pozdrawiam! ;* [wellingerandreas]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu kochana. Nie wiem co napisać. Biedny Andi, nie dość, że się z niego śmieli, bo skoki mu nie wychdziły, to jeszcze kawa wylądowała na jego spodniach. Co gorsza. Taka jaką lubi. No i biedaczka jeszcze pobili.
    Hm. Meg pojawi się w jego życiu na dłużej? :) Z jednej strony dobrze, bo on będzie w końcu szczęśliwy. Z drugiej jednak strony, jak on umrze, to ona będzie kolejną osobą, która będzie cierpieć.
    Pozdrawiam :**
    Jak masz chwile, to zapraszam do mnie:
    http://na---zawsze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny- fatalny dzień. Andiemu skoki nie wychodziły, został oblany kawą, za to spotkał Meg. Miłość jego życia? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli jak się domyślamy z czasem będzie tylko lepiej - i w karierze, i w życiu osobistym :)
    Aczkolwiek mało udany początek znajomości.

    Dasz radę ze wszystkim. Wierzymy w Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale żeś zrobiła tyranów z tych Austriaków! Jeśli to był kontynental to tam przecież mógł być Stefan Kraft, a to chodzący aniołek jest^^ chyba mi nie zaprzeczysz?
    No ale paradoksalnie przyczynili się do czegoś pożytecznego i nasz biedny, sterany życiem Andi poznał swoją pierwszą (?) miłość.
    Szkoda, że my już wiemy jak się później potoczy jego życie i nie potrafimy (okej, ja nie potrafię) cieszyć się tymi szczęśliwymi wspomnieniami...

    OdpowiedzUsuń
  6. No ojej, ojej. Krótkie to straszliwie. Ale cóż. I tak fantastyczne.
    Faktycznie niespecjalnie wypadło im to pierwsze spotkanie. Ale przecież nieważne jak się zaczyna, tylko jak kończy.
    Oj, Welli - przecież każdy zaczyna od ostatnich miejsc w kontynentalach, a jak się ma kilkanaście lat to tym bardziej nie jest powód do wstydu.
    buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Krótkie, ale ma w sobie coś takiego, no nie wiem, nie umiem tego określic. Biedny Andi, całe życie pod górkę, a kiedyś zostanie mu to wynagrodzone, nie?

    OdpowiedzUsuń