Przyjaźń… przecież to piękne
uczucie, prawda? No właśnie. Tylko ja byłem na tyle głupi, by mi ono nie
wystarczało. Debil ze mnie, wiem. Ale co na to poradzę, że po prostu Cię
pokochałem?
Pokochałem Cię, Meg, choć byłem
tylko Twoim przyjacielem.
Tyle wygrać…
8 październik, 2012 r.
Jasne, wtedy, spod skoczni
zabrał Cię Twój chłopak. Na imię miał Daniel, a ja – od kiedy się o tym tylko
dowiedziałem – znienawidziłem to imię. Okazało się jednak, że mieszkasz pięć
kilometrów ode mnie, a ja Cię nie znałem, bo chodziłaś do innej szkoły, choć
jak się później okazało, mieliśmy wspólnych znajomych.
Zabawne,
prawda?
Szczególnie
biorąc pod uwagę fakt, iż moja kuzynka była Twoją przyjaciółką.
Odnalazłem
Cię, więc po roku. Jeśli mam być szczery, dawno już straciłem na to nadzieję, a
nawet zacząłem się zastanawiać, czy po prostu sobie tego wszystkiego, co się
wydarzyło po tym nieszczęsnym konkursie, nie wymyśliłem (bo wyobraźnię od
zawsze miałem wyjątkowo bujną).
Jednak
Anna urządzała urodziny. Jasne, wiem, że zaprosiła mnie tylko z czystej
grzeczności, bo były między nami więzy rodzinne i takie tam, wiem. I dlatego
też nie chciałem nawet o tej imprezie słyszeć, jednak mój kochany kumpel się
uparł, gdyż kochał się w niej do szaleństwa, a ja dostałem zaproszenie z osobą
towarzyszącą, więc miałem go niby ze sobą zabrać. Co z tego, że ludzie patrzyli na nas jak na
parę homoseksualistów?
Pamiętam,
że stałem cały naburmuszony przy parapecie. Nie, nic nie piłem, choć przysięgam,
że miałem ochotę, bo trafiał mnie w tym towarzystwie jasny szlag, tudzież już
zbierałem się na poszukiwania czegoś z procentami, już…
Trach.
To coś
z procentami wylądowało na mnie. Cały, wielki kufel jasnego piwa. I gdy tylko
zdążyłem pomyśleć, że „dobrze, iż to nie kawa”, ujrzałem Twą cudowną twarz
otoczoną ciemnorudymi włosami.
Kolejne
trach.
Bo
wtedy właśnie się zakochałem, a Ty przecież byłaś tego nieświadoma i szeroko
się uśmiechnęłaś, zauważając kogo uraczyłaś swoim własnym trunkiem.
Poznałaś
mnie i szybko zaproponowałaś zapranie koszuli.
A ja
się zgodziłem.
Trach.
Trach. Trach.
Od tamtej chwili byliśmy
przyjaciółmi. Ty i ja. A dzięki Tobie miałem jakąś motywację. Motywację do
skakania. Na początku listopada dowiedziałem się, że sam Werner Schuster jest
mną poważnie zainteresowany.
A później… później zacząłem
skakać w zawodach Pucharu Świata.
Dzięki Tobie, Meg.
To wszystko dzięki Tobie.
____________________________________________
Ooo jakie to było urocze :-) Szkoda, że to tylko przyjaźń, ale z drugiej strony dobre i to. Coraz więcej pozytywów w jego niedługim życiu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny i wolnego czasu ;)
Zwykły przypadek, a takie szczęście :)
OdpowiedzUsuńJejku. Ja nie wiem czy ta Meg ma takie szczęście, że już drugi raz wylała coś na Wellisia. Chyba przeznaczenie jednak istnieje. A on się zakochał.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału. Ciekawość mnie zżera.
Buziaki :*
Ty masz nadzieję, a my tym bardziej :)
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń. No cóż, czuję, że to musi być w tym przypadku dla jednej stron dość mocno irytujące. Ale jak się nie ma, co się lubi... Trudno, Welli. Ciesz się z tego, co jest.
buziaki :**
Tak to zazwyczaj bywa, że gdy dowiadujemy się jak ma na imię druga połówka naszej sympatii to od razu mamy wstręt do noszonego przez nią/niego imienia :D
OdpowiedzUsuńI Andiego wzięło, zakochał się, a ona traktuje go tylko jak przyjaciela...Może być coś gorszego? Szukał jej rok, ale nie tracił nadziei i jak widać opłaciło się, bo znów się spotkali i znów czymś go oblała...;) Szkoda, że Meg nie wie, że właśnie w tym momencie w Andim obudziło się uczucie do niej ;)
I dostał motywacji i skrzydeł, co zaowocowało nominacją do kadry, brawo :D
Pozdrawiam ;*
uwielbiam te wspomnienia! szkoda, że są takie krótkie, no ale przynajmniej są i to fantastyczne! :) czekam na kolejne i mam nadzieję, że będą troszkę dłuższe :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*