sobota, 22 lutego 2014

Wspomnienie czwarte, które jest wyraźną odskocznią od ciągłych tragedii i niewyobrażalnych zmartwień.


Pewnie myślicie sobie, że byłem biednym, mocno doświadczonym przez los chłopcem, prawda? Cóż – muszę się z tym zgodzić, ale przecież nie będę przedstawiał tylko tej czarnej, poruszającej i po prostu złej przeszłości. Tak nie wolno.

Nigdy nie ominąłbym jednego z najlepszych okresów w moim dziecięcym życiu, a uwierzcie – też takie były.

 

15 wrzesień, 2011 r.

Ławka szkolna była dla mnie ewidentnym więzieniem od zawsze.

No bo kto niby lubi siedzieć i patrzeć w te białe literki na ciemnej tablicy, które tak bardzo rażą człowieka w oczy? Oczywiście, że nikt.

Jeszcze na dodatek lekcje z TĄ nauczycielką, a raczej zmutowaną krową… Cóż – możecie to sobie bez problemu wyobrazić. Nic więc dziwnego, że po prostu wolałem robić milion innych rzeczy, które bynajmniej nie polegały na słuchaniu jej, czy pobieraniu do mych kanalików mózgowych nieustannie płynących informacji. Różnego pokroju.

Tego dnia akurat wróżyłem kolegom z kart. Nie moja wina, ze matoły byli tak głupi, iż uwierzyli, że mam niezwykłą, czarodziejską moc.

„ Wellinger, wstać!”.

                Zazwyczaj, w takich sytuacjach – jako, że były to lekcje niemieckiego – kazała mi dwieście razy odmienić czasownik „być” przez wszystkie osoby liczby pojedynczej jak i mnogiej, w czasie teraźniejszym. Ustnie, a ja zawsze po prostu wstawałem i z wielkim uśmiechem robiłem to, co mi kazała, ukazując, że jej kara nie robi na mnie żadnego wrażenia.

                 Niemniej, akurat wtedy, powiedziała, bym pod uwagę wziął „lernen , a ja się dość mocno wkurzyłem, bo przecież zawsze było „bin”, a to nie miało prawa się zmienić. Najmniejszego. Koniec końców nazwałem ją „przerośniętą jałochą z wielkimi balonami, z których tylko mleko idzie doić”.

                Wyrzuciła mnie z klasy, a ja się z tego śmiałem i zadowolony powędrowałem posiedzieć sobie na skoczni. Bo przecież to właśnie był mój drugi dom. Dom, do którego się ucieka, a nie odwrotnie.

               

23 wrzesień, 2011 r.

                Chcecie kolejny dowód na to, że byłem radosnym dzieckiem? Proszę bardzo.

                Za kilka dni miałem wyjechać na ostatnie, poważne treningi przed kontynentalem. Bardzo się z tego powodu cieszyłem, ale oczywiście mamusia strasznie płakała, bo przecież traci swego ukochanego synka. Ja jednak byłem na nią zły, ponieważ aż do tej pory nie mogłem zapomnieć jej tej wykrochmalonej, wigilijnej koszuli i trawiastych spodenek.

                Niemniej moi koledzy się przejęli, gdyż mieli chłopcy dobre serce. No cóż – cudowne dzieci, prawda? Cudowna była również ich wyobraźnia. Stwierdzili, że trzeba zorganizować mej matuli jakieś zastępstwo. Za mnie.

                Na początku nie wiedziałem, co mają konkretniej na myśli, przecież nigdy by się na to nie zgodziła, ale debile mnie przekonali, by wykonać  wszystko w tajemnicy. Tak też zrobiliśmy.

                Jakoś nie mogliśmy znaleźć żadnego chętnego chłopca, cóż, trudno, ale za to z dziewczynami rzecz przedstawiała się całkiem inaczej. Wystarczyło, że się przecież tylko uśmiechnąłem i laska była moja.

                Podług planu miałem zaprosić ją na romantyczną randkę pod skocznię, bo która by takiego gestu nie pragnęła, nie?

                Na imię miała Nathalie. W tej chwili już nawet nie pamiętam, jak wyglądała, ale to przecież bez różnicy, prawda? W każdym bądź razie… Boże… co nam strzeliło do głowy? … Postawiliśmy ją uśpić. Arthur zabrał mamie tabletki o jakimś podobnym działaniu i dodaliśmy to wszystko do jej szampana.

                Po chwili dziewczyna już twardo spała w moich ramionach, a ja doszedłem do wniosku, że jeśli kiedykolwiek będę szukał kandydatki na żonę, to najpierw koniecznie zorientuję się, czy chrapie, bo przez te kilka minut zaczął trafiać mnie jasny szlag.

                No.

                Pozostała tylko kwestia tego, jak przetransportować ją do mego domu, ale Marco… Marco miał taki duży, drewniany wózek i  - najzwyczajniej w świecie – położyliśmy ją na nim, a że była noc, nie trafiliśmy na żadnych świadków naszego małego przestępstwa.

                Mieszkałem w małym, jednorodzinnym domku, nie było, więc problemu, by chudziutką dziewczynę przesadzić przez okno. Jeden z jednej strony, drugi z drugiej, a trzeci chował wózek. Jako, że było już stosunkowo późno, szybko się spakowałem, by przespać się u któregoś z kumpli, bo już o czwartej miałem być gotowy. 

Ale cóż – to nasze dobre serce przecież znów musiało się odezwać i … doszliśmy do wniosku, że Nathalie będzie gorąco, więc rozebraliśmy ją do samej bielizny.

Marco przyznał się później, że zajrzał też pod koronkowy stanik.

Rano, około ósmej, otrzymałem telefon od matki, będącej na skraju wybuchu nerwowego, a do dziś w głowie kołacze mi się główne przesłanie tej kobiety:

„Andi! Co u ciebie w łóżku robi półnaga, śpiąca jak zabita dziewczyna? Wykorzystałeś  ją, synu?!”

Okazało się, że ten debil nie musiał pod stanik zaglądać, bo dzięki naszej nieuwadze… zdjął go kompletnie.

Cud, że nie mieliśmy kuratora na głowie. Tylko moja  siła perswazji nas od tego uchroniła, gdyż wytłumaczyłem, iż laska po prostu sama u mnie zasnęła.

Czasem mój mózg też się na coś przydaje, prawda?

 

Radość oraz  beznadziejne pomysły też i mi towarzyszyły. Bo czy wyobrażacie sobie dziecko, które nie robi nic głupiego? No właśnie – ja też nie.

____________________________________
Jak ja Was kocham.
Dodaję dziś, bo jutro mogę nie mieć po prostu jak tego zrobić. Mam nadzieję, iż nie macie mi tego za złe.

14 komentarzy:

  1. Nie powinnam się śmiać, bo Andi u mniera, a to są jego wspomienia, alr nie potrafię no. Jeszcze ta końcówka o tej biednej dziewczynie. Co ci chłopcy mieli w głowach. Zaglądał jej pod stanik i przypadkiem go zdjął? Okej, nie mam pytań :D
    I jeszcze ten tekst o nauczycielce. Jak ona mogła go pytać z odmiany innego czasownika. Straszne..
    Ten fragment o zmutowanej krowie mnie zabił. Uwielbiam cię normalnie, bo dzięki tobie wrócił mi dobry humor.
    Pozdrawiam cieplutko i w wolnej chwili zapraszam do mnie:
    done-with-the-wind.blogspot.com
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się bardzo cieszę, iż komuś poprawiłam humor :)
      Buziaki! :*

      Usuń
  2. A więc jest ten mój wyczekiwany trochę weselszy rozdział, i to o wiele weselszy.
    Zaczynając od początku, to ugh.. lekce niemieckiego Dx ogólnie to co się dziwić Wellingerowi? przecież (prawie)nikt nie lubi szkoły.
    Ale... bosze. Akcja z tą dziewczyną mnie rozwaliła! Tak, że aż nie wiem co powiedzieć, no, może raczej napisać XD Ahahahaha.. reakcja i mina mamy Andreasa musiała być komiczna, ale i chyba przerażona, no nie? Bo półnaga dziewczyna w łóżku syna..

    http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madzia mówiła, że będzie weselszy i jest :D
      Ja już - całe szczęście - nie męczę się na niemieckim. Przebrnęłam przez gimnazjum i nie, nigdy więcej. Absolutnie, choć przecież skończyłam z szóstką na świadectwie. Teraz już wiem, że to nie to było moim przeznaczeniem i miłością, od kiedy od dwóch lat - w liceum - uczę się francuskiego.
      No. Cholera. To przecież nie temat na tutaj...
      Mamusia musiała sobie pomyśleć, że... no cóż... Każda z nas wie, co XD
      Buziaki! :*

      Usuń
  3. Dzięki Bogu mam w miarę spokojny weekend i w końcu mogę tutaj wpaść zostawiając jakiś dowód swojej obecności.
    Wiesz, ja tutaj cały czas sobie myślę, że Pieszczoszek ma po prostu w życiu tak idealnie, że napisał sobie ten pamiętnik z nudów, żeby zobaczyć jak to jest być nieszczęśliwym, no :< Ciężko mi się pogodzić z faktem, że te wszystkie nieszczęścia naprawdę na niego spadły, a już zwłaszcza, że jest śmiertelnie chory. W obliczu tego wszystkiego ciężko było mi się śmiać z tych weselszych wspomnień, no bo jak, skoro on jest u kresu życia? Niemniej jednak dobrze, że w jego głowie istnieją jeszcze takie wspomnienia wywołujące uśmiech na twarzy, nie tylko te nieszczęścia.
    Cudowna piosenka! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że dobrze, iż ma takie wspomnienia. A ten pamiętnik jest jakąś tam odskocznią od tego wszystkiego i ciągłego cierpienia, tak?
      Ojej, jak się Madzia cieszy, że się "Saviour" już kolejnej osobie podoba! <3
      Buziaki! :*

      Usuń
  4. Jest weselej, to na plus ;) Hahaha, Andi jak mogłeś tak powiedzieć nauczycielce, co? Nie mogę z tego tekstu, śmiałam się jak głupia :D a późniejsza akcja jaką odwalili mistrzowska :D Fajnie tak zaglądać pod stanik, a nagle go zdjąć, żadnej różnicy nie widać haha :D
    Ej no i jak nauczycielka go mogła zapytać z czegoś innego? Nie ładnie tak :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ma być cały czas śmiesznie, to na Księcia Najwyższego zapraszam, choć pojęcia nie mam, kiedy dodam tam nowość.
      I cóż - są przecież takie wredne nauczycielki :D
      Buziaki! :*

      Usuń
  5. Wiesz, że rozwaliłaś mnie tym totalnie? :D
    Myślę sobie o igrzyskach, wzdycham do verweija (sama nie wiem dlaczego), ale patrzę - u Ciebie nowy rozdział - no to przecież grzech nie przeczytać. I od razu zapominam o bożym świecie. Oj, Andi, Andi... Kolegów też masz dobrych, tak swoją drogą. A tego stanika to chyba nie chcę komentować :P
    Powiem tylko, że to skandaliczne, że ta głupia krowa kazała mu inny czasownik odmieniać. No to już przesada.
    Buziaki, słońce :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahah XD Wiem, kochanie, wiem! :D
      Stanika to tu nikt nie komentuje tak widzę, a szkoda XD
      Buziaki! :*

      Usuń
  6. Nadrobiłam te wszystkie rozdziały płacząc i śmiejąc się. Andi to jednak ma pomysły... Czekam na dalszy ciąg!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu jeszcze nie ma miejsca na łzy, złotko :)
      Buziaki! :*

      Usuń
  7. Nareszcie trochę milej :) Przecież on jest genialny! A to tym gorzej w kontekście przyszłych wydarzeń...Mniejsza o to teraz.
    Jaki buntownik z niego :D Kto by pomyślał. No ale pomysły trzeba przyznać, że miał epickie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A do tej pory to miło nie było? Hm? XD
      Wiesz, o czym ja myślę, słonko? Że ten buntownik wyrósł z niego na skutek tych wcześniejszych wydarzeń. Śmierci ojca, tego wypadku, operacji.
      Buziaki! :*

      Usuń